piątek, 20 lutego 2015

Powiększ sobie biust - bez operacji - część 1 -

Witajcie !

    Dużo szukałam, czytałam i porównywałam, co by dać dobre informacje i potwierdzone. Wiadomo, że nie każdą kobietę stać na operację powiększającą piersi. Nie musisz jej robić, możesz zrobić to sama w domu domowymi sposobami, albo poprosić partnera. Nie będą to efekty od razu widoczne jak po operacji, ale mniej kosztowne i  bez blizn.

   Zapraszam zatem do przeczytania jeśli dotyczy Cię ten problem i chcesz chociaż spróbować poczuć się lepiej, bez dodatkowych push - up'ów. Znajdziesz tu kilka mieszanek ziołowych, kilka ćwiczeń, dobrych kremów i porad.

   MASAŻ 

Masaż piersi bardzo dobrze wpływa na kilka aspektów otóż na naturalny wzrost piersi, elastyczność i jędrność. Poprawia nie tylko wygląd piersi, ale także jego okolice. Wykonując masaż sprawisz, że Twój biust będzie wyglądał lepiej, przecież możesz poprosić o to swojego faceta. Daj się dotykać, nie dość że miłe to jeszcze pomoże Ci w zdobyciu tego czego oczekujesz - nieco większego, jędrniejszego i ładnie prezentującego się biustu. Dotykanie i masowanie, może Ci pomóc także w kontrolowaniu swojego ciała, dzięki codziennemu masowaniu, możesz sprawdzać czy wszystko w porządku, czy nie powstały guzki bądź inne zmiany skórne czy podskórne. Po prostu dwa albo i trzy w jednym. Masaż biustu zmniejsza ryzyko zachorowania na raka.

MIESZANKA ZIOŁOWA 

Kobiety które wykonują masaż biustu dodatkowo wspomagają się mieszanką ziołową.

Składa się ona :

- palma sabałowa
- nasiona kopru
- kozieradka
- dziki pochrzyn
- soja
- żeń-szeń
- mniszek lekarski
- oset błogosławiony

Wymienione zioła znajdziesz w sklepach zielarskich jako napary i herbaty do picia, w aptekach jako suplementy, w drogeriach znajdziesz kosmetyki, mydła, kremy i balsamy.

ĆWICZENIA

Ćwiczenie 1
Połóż się na plecach, lekko ugnij nogi. Najlepiej, aby łokcie mogły opadać poniżej linii tułowia, można wykonywać to ćwiczenie na piłce gimnastycznej. Hantle trzymaj po obu stronach ramion, na wysokości klatki piersiowej. Podnoś ciężarki do góry jednocześnie prostując ręce, przy okazji rób wydech i wdech.

Ćwiczenie 2 
Stań twarzą do ściany w odległości około 60 cm, ręce oprzyj o ścianę na wysokości twoich ramion. Powoli zginaj ręce w łokciach i opuszczaj klatkę piersiową w kierunku ściany. Wyprostuj ręce i przywróć ciało do pierwotnej pozycji. Jeśli chcesz zwiększyć intensywność ćwiczenia, opuść swoje ciało i przytrzymaj je w tej pozycji przez 10 – 15 sekund, a następnie powróć do pozycji wyjściowej.

Ćwiczenie 3
Pompki – połóż się na brzuchu, oprzyj się o podłogę na dłoniach i palcach u stóp. Trzymaj ręce wyprostowane, dłonie powinny znajdować się nieco niżej linii ramion. Zegnij ręce w łokciach, opuść się na nich tak nisko, jak tylko dasz radę, a następnie wróć do pozycji wyjściowej. Jeśli ta wersja ćwiczenia jest dla ciebie zbyt trudna, spróbuj oprzeć swoje ciało na kolanach zamiast na palcach u stóp.


Kochane jeśli będziecie ciekawe jak działają kremy i inne mazidła na poprawienie wyglądu waszego biustu - to zapraszam niebawem na kolejna część. 


Tymczasem muszę odpocząć, zregenerować siły.


"W życiu chodzi o to, aby uczyć się tak, by inni nie spostrzegali, że się człowiek uczy. "
Winston Churchill




czwartek, 19 lutego 2015

Doceń, zrób , napisz zanim będzie za późno. Rozmowa o uczuciach.

Witajcie!

   Miał ukazać się post na temat powiększania piersi metodami naturalnymi, ale musi poczekać. Dziś przywitam Was refleksyjnym postem który powstał w wyniku wielu życiowych sytuacji. Odbiega zupełnie od tematu bloga.

  Ostatnio wszystko zbiegło się w czasie, wiele osób, miejsc i sytuacji. Zastanawia mnie dlaczego ludzie boją się rozmawiać na temat swoich uczuć ? Myślicie też czasem o tym ?
Dlaczego wszystko jest trudne ? Przecież ktoś dał nam życie, ale nie powiedział, że będzie łatwo. Dlatego ludzie uciekają w zapomnienie, odpuszczenie sobie wielu spraw zamiast szczerze porozmawiać o tym co czują. W wyjątkowych sytuacjach, kiedy kogoś nienawidzimy, ktoś skrzywdził nas tak, że nie możemy na tą osobę patrzeć lepiej się odsunąć - na jakiś czas. Czas goi rany, ale nie zamyka ich. Potem możemy nauczyć się żyć z tym przekleństwem, jednak zawsze w nas będzie. Wybaczyć, nie jest sztuką. Myślę, że wielkim osiągnięciem jest rozmowa z kimś kto nas zranił, uśmiechanie się do niego czy ponowne zaufanie. Przecież to, że ktoś nas skrzywdził nie oznacza, że zabił w nas wszystkie dobre uczucia, często bywa tak, że nadal kochamy tą osobę, albo mamy do niej sentyment. Podziwiam ludzi którzy po wielu przejściach są w stanie znowu sobie zaufać i cieszyć się sobą, jak dawniej. Na pewno jest to trudne dla każdego z nich.

  Wiele osób przez swoją dumę, głupotę marnuje szansę na przyjaźń, dobry związek czy miłą znajomość. Owszem, wiem są urazy, bóle i żal. Ale spójrzmy na to z innej strony. Co da nam zadręczanie się i rozpamiętywanie, nie lepiej jest napisać list, zadzwonić. Wytłumaczyć sobie.

    Niektórych spraw nie da się zapomnieć, ale można z nimi żyć, można choć trochę postarać się zrozumieć, wybaczyć i żyć dalej z kimś lub samemu. W gruncie rzeczy nie jest to trudne.
Nie wyjaśnione sytuację prowadzą do żali, pretensji i poczucia winy, a dopiero później jak z tym żyć.

   Powiedzmy, że Ktoś Y zna się z Kimś X od kilku dobrych lat, czują się dobrze ze sobą, rozmawiają, lubią się. Ktoś Y i Ktoś X nigdy się nie spotkali, bo nie było czasu, znają się tylko w wirtualnym świecie literek który nie pozwala na miłość.

   Ktoś Inny W i Ktoś Inny z widzieli się, znają się z dziecięcych lat, rozmawiają ze sobą, ale żadne z nich nie potrafi zrobić nic by to zmienić. Ktoś Inny W i Ktoś Inny Z po prostu się boją, nie chcą zaufać, bo doskonale wiedzą, że zostali skrzywdzeni. Tym samym ucieka szansa na cokolwiek.

   Łatwo powiedzieć - "jeśli nie zaryzykujesz, nie dowiesz się" w praktyce wygląda to nieco trudniej. Postanawiam, zaryzykuję co okazuję się porażką. A kiedy odpuszczam sobie przychodzi też porażka, bo nie zaryzykowałam a może było warto.


   Ktoś Y i Ktoś X "trafiają" na siebie po bardzo długim czasie, znowu tylko wirtualnie. Nie oczekują nic od siebie, rozmawiają ze sobą bo się lubią, a nie łatwiej było by się spotkać... i tak domyślają się co jedno z drugim ma na myśli i nieznacznie nic nie znaczą dla siebie. Monitor to ich "mur", jednak to jedyna forma kontaktu. 

   Zastanawia mnie, że skoro tylko się lubią Ktoś Y i Ktoś X to dlaczego spędzają ze sobą tyle czasu w wirtualnym świecie ? Nie mają przyjaciół na miejscu, nie mogą poznać ludzi w klubie czy na dyskotece ? Na to pytanie powinno odpowiedzieć sobie każde z nich. 

   Powracając do Kogoś Innego W i Kogoś Innego Z nurtuje mnie po co to wszystko się dzieje ? Nie łatwiej zrobić coś z tym, wsiąść w samochód, napisać, zadzwonić, powiedzieć co się czuje... Niestety nie każdy ma odwagę by zdobyć się na uczucia. A może uczuć nie ma ? Może to tylko chemia. Ja wierzę w miłość, na pewno gdzieś czeka i któregoś dnia przyjdzie, że "kolana mi zmiękną". 


http://www.temysli.pl/40689/Kocham_Cie_-_powiedzial_chlopczyk.html



   Świat należy do odważnych, nie daj się rutynie, pracy i ludziom. Walcz o swoje szczęście, miłość i przyjaźń. Przecież nie można patrzeć na to co powie ktoś inny, czy on za nas będzie żył, chodził do lekarzy i robił obiad ? Nie! Weź życie i los w swoje ręce, nit za Ciebie tego nie zrobi.

   Słowo "Kocham Cię" jest teraz tak popularne, że jego magia straciła znaczenie na całej linii. Wiele osób już nie potrafi nawet uwierzyć, że może być inaczej. Czy trzeba oglądać tylko same śluby, a później za chwilę dzieci ? Czy nie może być ślubu z miłości ?

    Nie traćcie czasu, odłóżcie na bok urazy, schowajcie ból z żalem do kieszeni i ruszajcie, bo życie szybko przemija, nie słuchajcie, masz czas jesteś młoda - młody, bo czasem możesz minąć miłość swojego życia która jest tak blisko. 


Piosenka Czarnego oddaje wszystko.  






Od dziś wracam do pracy, wpadam w wir bez myśli. 
Ciasto jak najbardziej udane, post o powiększaniu piersi tworzy się. Zawsze liczy się jakość - nie ilość. 
EVER !!!



   

środa, 18 lutego 2015

Kuracja na paznokcie - łamiące, rozdwajające się i kłopotliwe.

Witajcie !

   Gdyby nieco poszperać w naszej kuchni, każda z nas znajdzie tam wiele różnych odżywek, specyfików i eliksirów na uratowanie tego co wydaje się nie możliwe. Tak samo jak skóra nasze paznokcie potrzebują zabiegów pielęgnacyjnych. 

   Otóż do tego wpisu zainspirowała mnie jedna z wiernych czytelniczek, więc dlaczego mam nie pomóc. Trzeba testować, kiedyś sama miałam ten problem, a przecież każda chce mieć super wyglądające paznokcie. 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Obgryzanie_paznokci
                                         

    Nic prostszego zajrzyjmy do kuchni - otwieramy szafkę i szukamy, ŻELATYNY
Żelatyna połączona z witaminą E z apteki da nam wiele powodów do radości, ponieważ pozwoli nam wygładzić płytkę paznokcia, dodatkowo nawilży ją dzięki czemu nasze paznokcie nie będą się rozdwajały. Wiadomo po pierwszym nałożeniu nie oczekujmy nie wiadomo jakich efektów, bo to tak samo jak ze skórą czy włosami, musisz poczekać na efekty. 

   Teraz trochę śmierdząca sprawa, ale jak pomaga! CZOSNEK wcierany w płytkę paznokcia systematycznie sprawia, że paznokcie nie łamią się tylko trzeba uważać, bo jak ma się skórki to będzie szczypało.


   Dodatkowo fajny zabiegiem na paznokcie jest używanie SKRZYPU POLNEGO, bogaty w krzem sprawia ukojenie, łagodzi podrażnienia i zaczerwienia skóry wokół paznokci. 


  No i nie zastąpiony OLEJEK RYCYNOWY który już pojawiał się w postach, jako cudotwórca na brwi, rzęsy i włosy sprawdza się też na paznokcie. Wcierany w płytkę paznokcia pobudza krążenie dzięki czemu paznokcie szybciej rosną. Zabieg powtarzamy dwa razy dziennie wcierając olejek w płytkę paznokcia.

Teraz przełom, MAJONEZ maseczka z majonezu poprawia koloryt paznokci, natłuszcza o dodatkowo zmiękcza i wygładza skórki. Zanurzamy dłonie w odrobinie majonezu, może być to nie przyjemne uczucie, a później myjemy ciepłą wodą. Maseczka robiona dwa razy na tydzień, przyniesie efekty.  

   Z pomocą przyjdzie nam też OLEJEK ARGANOWY na noc, pomieszany z kilkoma kroplami olejku cytrynowego, na dłonie zakładamy bawełniane rękawiczki. Dzięki temu wzmocni i poprawi nam się też skóra rąk. 

   Możesz też stosować wszelkie kremy dobrych marek na porost, wzmocnienie paznokci. Mogę polecić EVELINE EXTRA SOFT KREM DO RĄK Z OLEJKIEM ARGANOWYM http://ezebra.pl/product-pol-14988-EVELINE-EXTRA-SOFT-KREM-DO-RAK-ARGANOWY.html


http://zszywka.pl/p/dziewczyny-co-polecacie-na-ladne-pa-8473748.html


Kilka terapii :

Terapia drożdżowa
Drożdże mogą być bardzo pomocne w walce z rozdwajającymi się paznokciami. Wystarczy rozpuścić suszone drożdże w letnim mleku. Taki mleczny koktajl jest prawdziwą bombą witaminową o kompleksowym, korzystnym działaniu nie tylko na paznokcie, ale również cerę i włosy.

Oliwkowa kąpiel dla dłoni
Niewiele kosztuje, a jest naprawdę skuteczna. Doskonale nawilża i odżywia paznokcie. Aby ją przygotować wystarczy zmieszać w miseczce ciepłą oliwę z oliwek z kilkoma kroplami cytryny. W tak przygotowanej miksturze trzymamy paznokcie przez ok. 15 minut.

Metalowe pilniki do kosza!
Wiadomo nie od dziś, że metalowe pilniki powodują mikrouszkodzenia płytki paznokcia. Powinnyśmy możliwie jak najrzadziej z nich korzystać. Wymieńmy je na tekturowe lub szklane. Piłujmy płytkę paznokcia zawsze w jedną stronę - unikniemy szarpania końcówek paznokci.


     Pamiętajcie każdy zabieg na paznokcie wymaga czasu, ja jestem zwolenniczką robienia zdjęć, przed i po kuracji, bo naprawdę można zobaczyć efekty, później możecie te zdjęcia usunąć, ale jak fajnie zobaczyć jest efekt. 


Tymczasem uciekam robić ciasto, dziś jeszcze nawiedzę Was postem na temat powiększenia piersi :)
Tak tak, właśnie. 

Do następnego ! Trzymajcie się :)


"W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca."

niedziela, 15 lutego 2015

Wypadające włosy - problem na głowie.


Witajcie !

   Powracam znowu z tematem włosów, ponieważ na punkcie swoich włosów mam bzika, dbam o nie jak tylko mogę, ponieważ ciągle są poddawane próbom prostowania i niestety, ale wypadają.
Faceci to mają dobrze, ich ten problem nie dotyczy - jak im wypadają włosy, albo coś nie tak jest to sobie ogolą na łyso i po problemie.
Ale co ma zrobić kobieta, kiedy łysieje a na szczotce zostaje mnóstwo włosów?
Postaramy się zrozumieć problem i pomóc w miarę możliwości, także zasobności portfela. 

   Mi włosy zaczęły wypadać kiedy pierwszy raz je pofarbowałam, a później znalazłam genialny wynalazek - prostownicę, niestety bez niej się nie da żyć. Jestem od niej uzależniona.
Dziwny nałóg, ale jak niebezpieczny. Dlatego też zaczęłam używać różnych specyfików, które ochronią moje włosy przed skutkami i atakami wysokiej temperatury, suszarki jak i prostownicy. Na początku używałam jedwabiu, BIOSILK (silk therapy), myśląc że to pomoże - jednak na rozczarowanie nie musiałam czekać długo, włosy po wyprostowaniu były tak lekkie, ale jakie tłuste. Wygładzone, błyszczące i pełne elektryzacji. Jedwab nie spełnił swojego zadania, włosy nadal wypadały. Kolejny genialny pomysł a może olejek arganowy EVELINE KERATIN+ARGAN na początku fajnie działał i włosy były zupełnie inne, nawet mniej wypadały, ale przyzwyczaiły się i niestety powróciłam znowu na start. Zaczęłam od początku trudność z wypadającymi włosami, najczęściej wypadanie nasilało się odrazu po farbowaniu, no ale jak nie farbować ?

    Z ratunkiem przyszedł mi mój specjalista, stosowany od półtora miesiąca NIVEA DIAMOND GLOSS - szampon i odżywka, przeznaczone przede wszystkim do poprawienia wyglądu włosów, sprawiają, że włosy się błyszczą, nie elektryzują się i wypadają zdecydowanie mniej niż przed. Nie wiem, jak będzie wyglądało dalsze stosowanie, czy włosy przestaną zupełnie wypadać czy jednak się zbuntują i "odwrócą się na pięcie" i  zaczną swoją akcję charytatywną - jak jeden włos wypadł to i cała reszta :)







   Są to tylko moje doświadczenia, nie wiadomo jak podziałałoby to na kogoś innego, może wypadały by z podwójną mocą. Dodatkowo po odżywce używam raz w tygodniu godzinnego zabiegu z olejku rycynowego pod ciepłym ręcznikiem, do prostowania używam sprayu ochronnego z dodatkową funkcją wspomagania prostowania. I nie jest źle. 

   Ale jeśli sama masz problem z wypadającymi włosami, udaj się do lekarza, ja gdybym bywała częściej w Polsce pewnie bym poszła, bo już podejrzewałam, że to problem z hormonami tarczycy, ale poradziłam sobie domowymi sposobami. Testując na sobie. Zawsze wybieram kosmetyki, które nie były testowane na zwierzętach, kiedyś natknęłam się na post na blogu pewnej dziewczyny, która ten temat poruszyła i dodała drastyczne zdjęcia biednych zwierząt, gdzie koty czy psy miały na głowach pozakładane małe obręcze, które podłączone były do prądu i specyfiku. Nie chcielibyście tego zobaczyć, dlatego wybierajcie kosmetyki NIE TESTOWANE NA ZWIERZĘTACH. 
To bardzo ważne, zaoszczędzisz tym samym biednym zwierzętom cierpienia. 

   Stosuj suplementy diety te które poprawiają porost włosów, przy okazji paznokci a także poprawiają koloryt skóry, mogę polecić Belissę na włosy. 


http://alejka.pl/belissa-zdrowe-wlosy-skora-paznokcie-50-drazetek.html


   Powracając do tematu włosów, myślę że tak samo jak uśmiech są naszą wizytówką. Lepiej się czujemy, kiedy są piękne i ładnie się układają niż ciężkie i zostawiamy wszędzie za sobą znaki, bo nam nagminnie wypadają. 

   Kilka ciekawostek:


- kortyzol wypłukuje substancje odżywcze z organizmu. Brakuje ich przez to w wielu miejscach, jednym z nich jest skóra głowy -a to z niej włosy czerpią budulec.

- stres może doprowadzić do łysienia całkowitego albo łysienia plackowatego

- największy sprzymierzeniec włosów to BIAŁKO (sprawdza się koktajl ze spiruliną na śniadanie)

Spilurina - super preparat zawiera 60% białka, dobre źródło żelaza.  


http://www.zielarnia24.pl/2297,bio-spirulina-100g-auraherbals.html



Każda chociażby najmniejsza ingerencja w nasze włosy przyniesie albo dobre albo złe efekty, musisz być zatem cierpliwa, bo kuracje na porost włosów nie działają jak za pomocą magicznej różdżki i wymagają czasu. W zauważaniu efektów skuteczności pomoże Ci dokumentacja zdjęciowa, może robiona raz na 3 miesiące pomoże Ci nabrać wiary, że wygląd włosów się poprawi. 


  Popijam sok z mandarynek, czekają mnie 3 dni wolnego, w głowie mętlik - idę oglądać film "Trzy metry nad niebem".




"Nie jestem już małą dziewczynka,
ale też nie jestem doświadczoną, życia kobietą.
Muszę teraz tylko odszukać to czego najbardziej pragnę
w tym ogromnym, zagmatwanym świecie..."

sobota, 14 lutego 2015

Lekcja życia: jak być szczęśliwą ? Women's Health !


Witajcie !


   Po przeczytaniu artykułu z gazety Women's Health http://www.womenshealth.pl/, dostałam weny, artykuł o szczęściu i byciu szczęśliwą zainspirował mnie do tego wpisu. 
Wiele razy zastanawiam się co tak naprawdę możemy nazwać szczęściem. 

Definicja szczęścia:

Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.


   Niekoniecznie musimy dostosowywać się do definicji szczęścia z Wikipedii, bo każdy ma swoje indywidualne pojęcie szczęścia. Czasami nawet nie wiemy ile mamy szczęścia, większości z nas niczego nie brakuje do szczęścia, tylko musimy to dostrzec. 


Co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi ?

    Ludzie na ogół wymieniają, że są szczęśliwi, bo dopisuje im zdrowie, bo mają rodzinę, dzieci, zwierzęta, osiągają sukcesy w pracy, dopisuje im dobrobyt materialny. Większość z nas ma wiele szczęścia wokół siebie, mimo, że narzeka - "ja to mam pecha", a tak naprawdę musimy nauczyć się doceniać to co mamy i nauczyć się cieszyć z tego, mimo złych chwil. Pamiętajmy, że "jak się nie ma co się lubi, to lubi się to co się ma".


   Nawet zwykłe, codzienne przyjemności mogą nas doprowadzić do szczęścia. Jedni definiują je z poczuciem euforii, kiedy w ich życiu dzieje się coś naprawdę ważnego. Drudzy zaś czują tylko chwilowe szczęście, kiedy wygrają w loterii, szczęście trwa tylko chwilę. Zbyt szybko przyzwyczajamy się do dobrych rzeczy, do pozytywnych wydarzeń i emocji, przez co nie jesteśmy w stanie cieszyć się z prostych rzeczy jakimi są np. smak deseru czekoladowego czy miła pochwała od szefa. 
Niektórzy większą uwagę przykuwają do tego co złego dzieje się wokół nich, niż do tego dobrego co ich spotyka. Ludzie uważają, że jak jest problem to tylko oni go mają i nikt inny, a dobro które się przytrafiło bądź zapracowaliśmy na nie po prostu nam się należy i to nic nadzwyczajnego. 

   Według magazynu Women's Health, badania przeprowadzone na ludziach, którzy wygrali duże sumy pieniężne w lotto, wydaniu dużej ilości banknotów, szaleństwie zakupów i zrobieniu tego wszystkiego czego nie robiło się w normalnym szarym życiu, ludzie nieprzygotowani na taką sytuację, w ogóle się z niej nie cieszą i ich zadowolenie w trakcie euforii, wraca do początkowego stanu z przed wygranej. Tak jakby to wszystko było i się skończyło i zaraz mieli by umrzeć. Przecież wygrali, dlaczego się nie cieszą? To tylko badania, zapewne my byśmy zachowali się podobnie, byłaby wielka euforia, zachwyt, szał zakupów a potem przyszłoby zmęczenie, znudzenie i normalność.


    Tak jak wszędzie, nie patrzymy na jakość a na ilość. Jedna rzecz kosztuje 5 zł a w dwupaku kupimy za 4,99, tylko po przyniesieniu do domu okaże się, że zostało jej mało czasu do spożycia, albo jest uszkodzona. nasze oczy niestety tak działają, ilość. 
Małe, drobne, codzienne przyjemności sprawiają nam więcej zadowolenia niż te wielkie, drogie i rozszerzone w czasie. Jest to dobra wiadomość, ponieważ możemy po prawić sobie humor w każdej chwili małą drobnostką, jeśli oczywiście nasz portfel na to pozwala. Czasem wystarczy tabliczka czekolady, ciepła herbata i dobry film. A czasem trzeba iść na zakupy i kupić nową rzecz. 

    Bywają momenty bardzo stresujące i wydaje nam się, że już nic gorszego nie mogło nas spotkać w życiu, zastanawiamy się jak rozwiązać problem, najchętniej schowalibyśmy się gdzieś gdzie nikt by nas nie znalazł. Zatrzymajmy się na chwilę i pozwólmy by nasz mózg jak i organizm wykorzystał to co ma "pod ręką", krajobraz, śpiew ptaków, pogodę, dobre jedzenie i dobre towarzystwo. Nie stresujmy się jutrem, to też źle wpływa na urodę ! 

   To co i jak zrobimy z naszym szczęściem to kwestia naszej decyzji, zamiast się zamartwiać i myśleć nad tym jak pogodzimy wszystko i "zwiążemy koniec z końcem", skorzystajmy z recepty:

- Idź do lodówki, weź coś dobrego - u mnie to są słodycze

- Usiądź na kanapie i włącz coś co lubisz oglądać - dobry film albo "Pierwsza Miłość"

- Wyłącz się na czas trwania filmu - mnie się udaje 

To tylko kwestia decyzji i naszej woli. :)

   I jak już te wszystkie momenty w swoim życiu przeżyjemy, możemy je kolekcjonować to pierwszy etap bycia szczęśliwym. Drugi - refleksyjny, wracanie do chwil szczęścia. Najważniejsze by wspominać i mieć uśmiech na twarzy, i wiedzieć że dobrze przeżyło się do tej pory te kilkadziesiąt lat, i kolejne będą takie same jak nie lepsze. Ten stan w jaki nas wprowadza refleksja to satysfakcja z tego, że coś nam się udało, że zrobiliśmy coś dobrze. To cenny dar, nie zdarza się codziennie i oto mamy kolejny powód do zadowolenia. 


   Czasami zdarzają się przykrości, ale pomyśl sobie jeśli masz usiąść i zastanawiać się co mogłaś zrobić by było lepiej, inaczej, nie miałabyś teraz tego co masz. Pomyśl ile ta cała przykrość znaczy względem Twojego jakże fajnego życia. Przede wszystkim chodzi o to byśmy sami potrafili siebie docenić i abyśmy z siebie byli dumni. To będzie nasz sukces. 


   Aby uszczęśliwić się jeszcze bardziej przestań porównywać się do innych, człowiek szczęśliwy to ten który potrafi cieszyć się z sukcesów innych osób, nie zazdroszczący. Nie da się być do końca szczęśliwym jeśli ciągle porównujesz się do koleżanki z pracy, bo ona zrobiła coś lepiej. Możliwe, że ma większe ambicję, dłuższy czas pracy, albo po prostu lubi swoją pracę. Zadaj sobie te pytania i mniej więcej wiary w sobie - Twoja ambicja odwiedza Cię codziennie, zaproś ją na kawę albo herbatę, na pewno się odwdzięczy. Naucz się biec we własnym tempem, nie za kimś a z sobą albo z kimś obok, nigdy za kimś, możesz biec przed. Ciesz się z tego. 


   Bądź wdzięczna, miła, uprzejma, powiedz Pani w sklepie "miłego dnia", albo pochwal swojego mężczyznę, zrób dobry obiad, mów komplementy i pochwały a zobaczysz, że same do Ciebie wrócą, a ile przyniosą ze sobą szczęścia. Zmusi Cię to do patrzenia na wszystkie pozytywy w większym stopniu i już nie będziesz uważał, że "dziękuję" to zwykłe słowo.


   W artykule znalazł się też fajny patent na lodówkę. 

1. Dbaj o dietę
Zwiększenie ilości kwasów omega-3 w diecie o 20% zmniejszy ryzyko depresji. A w bonusie masz jeszcze poprawę koncentracji – donosi magazyn „Brain, Behavior and Immunity”. Nastrój podnosi też codzienne picie jogurtu probiotycznego – podaje „British Journal of Nutrition”.
2. Przytul swojego faceta
W magazynie „Biology of Reproduction” czytamy, że kobietom poprawia nastrój zapach ciała ukochanego mężczyzny. Przekonaj się sama, co Ci daje przytulanie.
3. Czytaj książki
Socjologowie z University of Maryland dowodzą, że ludzie, którzy czytają więcej książek, deklarują wyższy poziom zadowolenia z życia.
4. Kup psa
Głaskanie psiego futra w magiczny sposób wpływa na natychmiastową poprawę nastroju.
5. Śpij dobrze w dobrej pościeli
Pościel w doskonałym gatunku, jak dowodzą naukowcy z Yale University, jest jak pieszczota – podnosi poziom oksytocyny, czyli hormonu odpowiedzialnego za błogostan. Zobacz też, co zrobić, gdy dokucza Ci bezsenność.
6. Zafunduj sobie masaż
150 zł za sesję masażu to najlepiej wydane pieniądze. Masaż podnosi nastrój znacznie skuteczniej niż zakupy.
7. Nie usuwaj starych fotek
Oglądanie swoich zdjęć z rodziną czy przyjaciółmi pomaga zobaczyć świat w cieplejszych barwach. Zwłaszcza gdy zdjęcia są z lata, a za oknem -15 0C.
8. Pomóż innym
W badaniach przeprowadzonych przez amerykański National Institutes of Health udowodniono, że bezinteresowne akty – ofiarowanie innym pieniędzy czy czasu – pobudza wydzielanie hormonu szczęścia, dopaminy.
9. Otaczaj się szczęśliwymi ludźmi
Badania na University of California wykazały, że pozytywny nastrój jest zaraźliwy i przenosi się z osoby na osobę jak zakażenie wirusem. Podły nastrój również, dlatego wybór znajomych to życiowa decyzja.
                                          źródło: http://www.womenshealth.pl/jak-byc-szczesliwa-nawet-nie-wiesz-ile-masz/



Nie czekaj, aż ktoś Cię uszczęśliwi. Zrób to sama.







czwartek, 12 lutego 2015

Domowa maseczka na złuszczenie martwego naskórka - twarz.

Witajcie !


   W zestawie z śniegiem i zimą dostajemy w prezencie przesuszoną, łuszczącą się skórę, najczęściej w partiach czoła, policzków czy nosa. Zatem dobrze jest mieć jakiś pomysł na to by zniwelować uczucie dyskomfortu naszej skóry. Jeśli nie zdążyłyśmy się przygotować na przyjście zimy czy dość niedokładnie się przygotowałyśmy warto przeczytać ten wpis. 

   Nasza skóra najprawdopodobniej potrzebuje ratunku natychmiast, więc pij wodę dzięki temu nawilżysz ją od środka, tym samym poprawisz także pracę nerek i odtrujesz organizm z toksyn. Nasza skóra woła, by ją nawilżyć i żaden krem nie pomaga, trzeba pozbyć się tego co w nadmiarze. 

   Moim sposobem na pozbycie się martwego naskórka, bo właśnie to z czołem i nosem mam problem jest maseczka domowej roboty. Nic trudniejszego. A jak pomyślę, że mam iść do sklepu z translatorem i szukać maseczki odpowiedniej dla mojej skóry to wolę sobie zaoszczędzić czasu i sobie sama zrobić maseczkę z tego co mam w domu. Otóż! 

Potrzebne nam będą:

- brązowy cukier (2 łyżki), wiadomo że musicie kupić całe opakowanie, bo nikt dwóch łyżek nie sprzeda :) - koszt koło 6 zł z dobrej firmy

- sok z połowy cytryny - jedna cytryna koło 0,80 - 1,50 zł

- miód spadziowy (2 łyżki) cały słoik w biedronce koło 11 zł

Ale śmiem twierdzić, że każdy z Was ma miód w domu niekoniecznie spadziowy, cytrynę no a cukier można kupić, i później wykorzystać do pieczenia rogalików jako posypkę, jadłam. Pycha ! 

    Także do dzieła, odmierzamy 2 łyżki cukru, 2 łyżki miodu, sok z połowy cytryny wyciskamy najpierw do pojemniczka, przed wyciśnięciem wałkujemy cytrynę ręką po desce, dzięki czemu wyciśniemy z niej więcej soku. Kiedy już wszystko mamy w miseczce dokładnie mieszamy, zrobi nam się papka z drobinkami. Taka ilość starczy nam na maseczkę i peeling. Możemy też resztę włożyć do słoiczka i użyć na drugi dzień.
Ale tylko na drugi dzień, później specyfik straci swoją moc. 


   Gotową mieszankę nakładany i teraz - NIE PALCAMI - na palcach mamy mnóstwo zarazków i to nic, że umyjemy ręce. Nakładamy, albo wacikiem kosmetycznym, albo specjalną szpatułką do maseczek. Nakładamy na całą twarz, ponieważ nasza maseczka posiada miód, dzięki czemu cała skóra zostanie przy okazji odżywiona i nawilżona. Pozostawiamy na 20 minut
Najlepiej spiąć włosy do góry, bądź zrobić maseczkę przed myciem włosów, bo wiadomo miód z cukrem to klejąca i lepiąca substancja. 

   Pod koniec zabiegu, zmywamy maseczkę ciepłą wodą delikatnie masując twarz okrężnymi ruchami, by dodatkowo nie podrażnić skóry a usunąć naskórek. Na pewno nie wszystko zostanie usunięte po pierwszym razie, ale nie można też przesadzać, bo miód ma też działanie wysuszające. Rób to raz na tydzień, a zauważysz efekty. Po zmyciu, posmaruj twarz kremem nawilżającym, najlepiej Nivea Soft. 

    Uwaga! Nie przeraź się jak nałożysz maseczkę i będziesz wyglądała jak "upaprane dziecko", ani nie przeraź się jak ją zmyjesz i będziesz "czerwona jak burak". Są to oznaki, że Twoja skóra reaguje i potrzebuje nawilżenia. Kolor czerwony zniknie, ale po kilku godzinach, więc rób maseczkę w wolny dzień bez wyjść, nie przed randką czy wypadem z przyjaciółmi, chyba że chcesz być zarumieniona całą imprezę :)


Kochani do następnego wpisu !

Pozdrawiam. 




"Nic pożądańsze­go a nic trud­niej­sze­go na ziemi, jak prawdziwa rozmowa".

Witajcie !

Dziś przychodzę do Was z trudnym tematem dla wszystkich jakim jest rozmowa, dla dzisiejszego społeczeństwa jest to jedno z najtrudniejszych zadań w życiu. 

   Rozmowa dla niektórych znaczy tyle co napisać SMS-a, zadzwonić czy napisać list. Najlepiej nie patrzeć komuś w oczy i powiedzieć wszystko bądź napisać w SMS-ie. Nic prostszego, prawda ?
Przecież nikt nas nie widzi, nikt nie wie czy się uśmiechamy czy w naszych oczach kręci się łza czy jesteśmy źli. Dla wielu rozmowa jest tylko monologiem, kiedy jedna osoba słucha a druga przytakuje. 
Ludzie to nie rozmowa !


   Jestem zbulwersowana tym faktem, że tylu ludzi przez niedomówienia kłoci się bądź na do siebie żal, bo usłyszało coś od innej osoby a nie z naszych ust. Myślę, że warto rozmawiać nawet o tym co boli. Niekiedy jest tak, że człowiek nie ma już siły po raz kolejny mówić tego samego, ale próbuje. Przychodzi czas sądu i niestety już nawet rozmowa nie jest w stanie nam pomóc. Bywają takie rozmowy, które są w stanie wywrócić nasz świat do góry nogami, nie możemy się na nie przygotować, ale możemy na nie odpowiedzieć. 

   Kiedy naprawdę mamy sprawę do kogoś i jest to coś ważnego, trzeba o tym mówić. Wiem, że to trudne, tym bardziej kiedy wcześniej z kimś się pokłóciliśmy. Niestety nie wyjaśnione sprawy prowadzą do kurtuazyjnych  sytuacji z mnóstwem domyśleń i niedopowiedzeń. Kiedy ktoś "pali za sobą mosty", bo tak lepiej, druga osoba zostaje z tym sama, zastanawiając się co mogłaby jeszcze zrobić. Czasem bywa tak, że nie mamy już możliwości komuś czegoś powiedzieć, mimo że chcemy to druga osoba nie chce już nas słuchać. I tak bywa, musimy z tym żyć.
Mimo tego wszystkiego powinniśmy próbować, wytłumaczyć i sobie i komuś, że nie można robić tego "po łebkach", bo rozmowa jest podstawą każdego związku czy przyjaźni. Nie można budować czegoś na SMS-ach czy listach. 

   W dawniejszych czasach naszej babci czy dziadka nie było telefonów komórkowych czy komputerów, ludzie rozmawiali, wysyłali kartki na urodziny czy święta. Dziś niestety wszystko zwojowała technika czy internet. Ja na swoim przykładzie wiem, że kiedy nie miałam internetu pisałam listy i to czasem na kilka stron i wiele mam takich listów w domu, kartek na urodziny czy święta. Teraz wszystko zanikło, wszystko można zrobić przez internet. 
Ah, nie wszystko ! Przez internet nie oświadczysz się kobiecie, nie pocałujesz jej, nie przytulisz swojego dziecka, wiele osób teraz korzysta w skype - jestem jedną z nich, ale przez to ustrojstwo nie dotknę mojego kota, czy nie poczuję zapachu pączków. Jest to utrudnienie, bo jestem daleko od Polski i jedynym rozwiązaniem dla mnie jest tylko internet bądź telefon. Czasem mnie to męczy, bo chciałabym wyjść do ludzi i porozmawiać. Sama widzę po sobie, że jak wracam do kraju, to gdzie nie pójdę to szukam rozmowy, nawet pytając o rozmiar bluzki w sklepie. 

Ludzie którzy są naprawdę zabiegani, czasami zapominają jakich słów mają użyć, i plotą co im ślina na język przyniesie. A chyba fajnie usłyszeć coś miłego od kogoś, niż  to przeczytać. Internet tak ogłupił ludzi, że są w stanie powiedzieć komuś "kocham Cię" nawet go nie widząc, nie będąc z nim w jednym pokoju, nigdy się z nim nie spotykając. 
Proszę powiedzcie mi czy tylko ja to widzę ? 
Przecież to przykre, że ludzie nie potrafią rozmawiać o uczuciach, że nie ma już wielkich miłości a jeśli są to ukryte. 

   Wracając kiedyś MPK do domu, Pan kierowca zaczął prowadzić ze mną rozmowę, sam powiedział, że kiedyś to się "latało" za dziewczynami, umawiało się za pomocą liścików, a teraz nie trzeba nic wiedzieć, bo wszystko opisane jest w internecie. I miał rację, kiedyś na Facebooku znalazłam komiczny rysunek, który przedstawiał jak dziewczyna opisuje swojego chłopaka i ich znajomość, oświadczyny na skype, a dzieci kupione na allegro. 

    Czasami w naszym "banku słów" brakuje odpowiednich, szczegółowych określeń i lepiej pomyśleć trzy razy niż powiedzieć coś czego będziemy żałować. Rozmowa jest ważnym punktem w życiu, trzeba rozmawiać, ale tak by nikogo przy tym nie zniechęcić, nie znudzić, opowiadać ciekawie, rozmawiać rozważnie by nikogo nie zranić. Owszem są sytuacje, kiedy rozmowy muszą boleć, podczas rozstań czy innych sytuacji związanych z emocjami. 


  Po przez rozmowę możemy poznać drugiego człowieka, odkryć jego pasję, marzenia czy myśli. Nie bójmy się rozmawiać, to nie boli, nie kaleczy, a wręcz przeciwnie uskrzydla, daje wiele radości. Jeśli nie umiemy rozmawiać z ludźmi, nie jesteśmy duszą towarzystwa, to uczmy się małymi kroczkami, powoli. Nikt nie oczekuje od nas, że z osoby zamkniętej w sobie od razu zmienimy się w osobę pełną energii i gadulstwa. 

   Pamiętajcie, że życie jest jedno i trzeba je wykorzystać w 100 %, nie tracić czasu na coś co nie sprawia Wam radości.

Polska pisarka Wisława Szymborska napisała piękny wiersz "Nic dwa razy", zacytuję fragment


"(...)Żaden dzień sie nie powtórzy, 

Nie ma dwóch podobnych nocy, 
Dwóch tych samych pocałunków, 
Dwóch jednakich spojrzeń w oczy.(...)" 


http://www.wiersze.annet.pl/w,,11157


Dajcie sobie szansę i rozmawiajcie unikając nieporozumień!







   

wtorek, 10 lutego 2015

Smaki z dzieciństwa - jakie pamiętacie ?

Witajcie Kochani !

   Ostatnio przyszło mi do głowy, że fajnie powspominać sytuacje związane z  dzieciństwem.
Ten czas dla każdego z nas był wyjątkowy, beztroski z małymi dziecięcymi problemami. Każdy z Was chciałby powrócić do czasów dzieciństwa, kiedy jedynym problemem było to, że Kasia czy Asia ma taką sukienkę a ja nie mam, albo że już trzeba przyjść do domu na kolację czy kąpiel. Tak wiem... każdy by chciał móc znów poczuć się dzieckiem, chociaż na chwilę. Dlatego istnieją wspomnienia, które w tym wpisie przypomnę każdemu z Was razem i z osobna, by każdy mógł choć trochę zatopić się w tym błogim stanie.
A tak serio to szkoda, że nie wymyślono takiej maszyny, która przenosiłaby nas do czasu dzieciństwa, albo w ogóle do jakiegoś czasu wybranego przez nas, by móc znów poczuć się tak samo, albo zmienić coś, zrobić coś innego, wypowiedzieć inne słowa. Szkoda, ale może gdyby taka maszyna istniała to nie wiem czy nie była by kłopotem, bo wtedy nie było by związków, wielkich miłości, szkoły i innych marzeń. Niektórzy mogli by wykorzystywać ją do różnych złych celów, więc opuśćmy tą myśl.

   Smaki z dzieciństwa, nie mam tu ma myśli tylko chleba ze śmietaną z grubą warstwą cukru, czy oranżady ze sklepu w szklanej butelce, ale także czas i zajęcia jakie cieszyły każdego dnia.

   Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam rozczochrane włosy, brudne kolana i wielki zapał do wszystkiego, a że jestem "kąpana w gorącej wodzie" to i odwaga mnie nie opuszczała. 
Pamiętam wielkie "zabawisko" na podwórku koło garażu z łóżkiem zrobionym z worka i słomy, z kuchnią z drewien do palenia w piecu, wszelkich kubeczków po jogurtach i starego metalowego czajnika w którym gotowała się na niby woda. 
Najlepiej było bawić się tam w wakacje, kiedy latarnia naprzeciwko mojego domu paliła się i tym samym ja u siebie w "zabawisku" miałam światło. Uwielbiałam tam siedzieć godzinami, gotować, sprzątać i udawać zabawę w dom z kotami. Zawsze towarzyszyły mi koty w życiu, zawsze było ich multum, do tej pory mi to zostało, bo odkąd przeprowadziłam się do Olsztyna w moim mieszkaniu zagościł Stefan. Później moje "zabawisko" przeniosło się na strych, to dopiero był wypas, okna i firanki, dywany, prawdziwa kanapa, oddzielne pokoje - drzwi porobione z zasłon. Dużo ubrań na wieszakach, w które z koleżankami się przebierałyśmy i udawałyśmy że idziemy do opery czy na koncert. Eh co za czasy... 


   W wakacje jeździłam na jagody, codziennie rano albo z kuzynkami albo z Tatą, rowerem o 6 rano do lasu w znajome miejsca gdzie było dużo jagód. Rano robiłam bułki z dżemem i słodką herbatę do plastikowej butelki. Jak jeździłam z Tatą to mogłam liczyć na to, że mi pomoże uzbierać całe wiaderko, zawsze zabierałam ze sobą pięciolirowe wiaderko z miarką (słoik pół litra) i czasem Tata pomagał mi dozbierać jak mi brakowało. 
Zawsze pytałam: "dasz garstkę?"
Z garstki robiły się dwie, a później trzy i tym samym cała miarka była zapełniona. Czasem Tata wołał mnie i mówił, że tu są jagody i tu zbieraj, bo tu są duże i dużo. 
Pamiętam te bułki z dżemem, całe mokre i słodkie, że nie dało się  ich zjeść i te komary co gryzły niemiłosiernie, że trzeba było się smarować olejkiem wanilinowym. 
Jak wracałam do domu, to nie raz miałam wypadek, bo nie trafiłam rowerem w bramę, a że chciałam wjechać z klasą i wiaderkiem na podwórko to nie raz zdarzyło mi się wysypać jagody i trzeba było je wybierać z trawy. Nie dość, że się namęczyłam żeby je uzbierać to jeszcze czasem musiałam je wybierać z trawy. 
Matko ! Postrzelona byłam, nadal jestem. Bułki z jagodami były pyszne, no i zawsze można było je sprzedać i mieć swoje pieniążki. 

   Co innego było z chodzeniem na grzyby, nie lubiłam tego, a jak pomyślałam o maślakach obślizgłych, brr..., ale jak Tata chodził i przynosił "betki" dla mnie to lubiłam je smażyć z solą na blasze od kuchenki. A rosół z "gąsek" pychota. To mogą wiedzieć tylko osoby, które mieszkały na wsi bądź jeździły tam na wakacje. Te smaki można tylko tak poznać. 

   Ostatnio na moim blogu pojawiło się kilka komentarzy, które nie zostały opublikowane. Dotyczyły tego, że nie pochodzę z Olsztyna a z wiochy. Jeżeli już zaczęłam pisać wpis na temat wsi - bo takie są moje wspomnienia. Tak naprawdę jakbym chciała uzmysłowić Pana ANONIMA to ja pochodzę z miasta, bo urodziłam się w Żurominie, zamieszkałam w Sinogórze - wsi, później przeprowadziłam się do Olsztyna, a teraz mieszkam i pracuję w Moorsel - wsi. Więc jeśli komuś tak bardzo zależy to udowodnić i ma coś na celu - to tak jestem z wioski i dobrze mi z tym. Myślę, że miejsce człowieka jest tam gdzie się dobrze czuje.


   Powracając do smaków dzieciństwa to zapadł mi w pamięć chleb ze śmietaną i cukrem, chleb ze smalcem i skrawkami, kasza manna. W zimę zjeżdżanie na worku od nawozu wypchanego sianem, robienie aniołów na śniegu albo ślizganie się na ulicy "na buty".
   Jeżdżenie nad rzekę, albo chodzenie pieszo, to nic że nie umiało się pływać, wszyscy chodzili, więc i ja. Wtedy jeszcze nie miałam komputera ni nawet komórki, więc więcej czasu spędzało się na dworze. 
  "Chodzenie po wiosce" w tą i z powrotem, było wtedy super zajęciem, dziś uważam, że była to strata czasu. Napuszczenie wody do wanny, czekanie na nagrzanie i udawanie, że ma się swój osobisty basen. I te problemy, że masz brudną bluzkę albo krostę na czole. Chciałabym mieć teraz problemy tego pokroju. 


   Dobranocki, tak tak wieczorynki "Gumisie", "Smerfy" albo "Muminki" , a później "Zbuntowany Anioł" i inne telenowele, których tytułów nie pamiętam. 
   I te wszystkie festyny, dyskoteki, wracanie do domu pieszo kilkanaście kilometrów, wycieczki do Mleczówki na kawę do Kasi, na sesje zdjęciowe. A później chodzenie na Lotos na hot-dogi z wszystkimi sosami. Wracam do Polski i muszę to powtórzyć. 
Wszystkie zawody miłosne, rozpacze i chwile szczęścia. 

   "Granie w gumę", jak nie było z kim to zaczepiało się gumę o dwa krzesła i też była zabawa, skakanie na skakance, i te skoki do tyłu ze skrzyżowanymi rękoma. 
     A pamiętam jak mnie pies ugryzł w nogę i wróciłam do domu nic nie mówiąc, chociaż mnie bolało, ale bałam się, że nie pójdę już na dwór. Albo przebita noga szkłem czy gwoździem. Wtedy było to straszne - teraz śmieszne. 
W dzisiejszych czasach jest wychowanie bezstresowe: komputery, laptopy, smartfony i internety :) to chyba z jakiejś reklamy. 

    Powiem Wam, że dzieci mają chyba teraz łatwiej a może trudniej. Niby mają wszystko, ale ja pamiętam swoje dzieciństwo = dwór, rower "zabawisko", zabawa do późna i te komary w lato. Teraz dzieci spędzają czas przed komputerem, bo nawet można kupić czy znaleźć grę "wiejskie życie" to po co wychodzić na dwór ? 
A później jest wielkie zdziwienie, bo dziecko nie wie skąd jest jajko czy mleko, pytane odpowie, że ze sklepu :)

A jakie są Wasze smaki i wspomnienia z dzieciństwa ?

Czekam w komentarzach na opowieści. 

Całuję ! 
do następnego wpisu. 


    




poniedziałek, 9 lutego 2015

Ubrania nie farbują - pierz co chcesz.

Witajcie !

   Na pewno wiele z Was ma problem z pofarbowanymi ubraniami, każda z Was czeka na stertę prania, by nie prać trzech rzeczy - oszczędność. Są jednak ubrania które niestety pod wpływem ciepłej wody "puszczają" kolor. Białe pierzemy z białym, kolorowe z kolorowym, a czarne z czarnym. Jednak czasem coś jest biało - kolorowe albo biało - czarne, więc odważamy się połączyć w białym. A tu klops - pranie wychodzi zafarbowane na różowo, czerwono albo zielono, czasem jest szare od czarnych ubrań, bo jakaś biała bluzka miała czarny nadruk.

   Otóż nie zawsze musi tak się dziać, pamiętam jak kiedyś sama zafarbowałam sobie bieliznę czerwoną koszulką i z białej zrobiła się różowa, albo jak wyprałam białe zasłony z koszulką z czerwonym nadrukiem - niestety nie nadawały się już do użytku.

   Ostatnio moja siostra wymyśliła "karteczki" do prania, pierwszy raz kiedy to usłyszałam, pomyślałam, to jakaś głupota. Jak mała biała karteczka ma mi pomóc w praniu? No i tu się zdziwiłam, otóż mała biała karteczka włożona do prania różnokolorowego dała efekt niesamowity. Nie dość, że pranie nabrało intensywniejszych kolorów to nic a nic nie zafarbowało.

   Ostatnio będąc w Polsce na urlopie poszłam do sklepu chemicznego, aby kupić sobie te karteczki, najpierw pytam panią, która zrobiła na mnie oczy - i poprawiła to nie karteczki a szmatki. Sobie myślę co za różnica, karteczki chyba lepiej brzmią niż szmatki. Ale nic to, myślę, pytam o cenę - 5 karteczek 18 zł.
Aaa!!! ile ?

Myślę sobie, no nie na pewno ich nie kupię, bo w Belgii za 5 podwójnych karteczek płacę 1 euro, żałowałam, że nie kupiłam i nie zabrałam do Polski, ale "mądry Polak po szkodzie".

   Karteczkę można włożyć tylko raz do pralki do jednego prania, zużyta już nie nadaje się do drugiego prania, ale Ala jest taka mądra i stwierdziła, że skoro karteczka nie jest taka brudna - tylko nadal biała to włożę ją do kolejnego prania. Otóż NIE WOLNO, chyba że później chcecie mieć zapchany filtr, i wylewającą się wodę z pralki, bo ta w ramach zemsty nie odwirowała prania. Tak właśnie ja miałam, karteczka - jedno pranie. Pod wpływem wody, karteczka mięknie, a wyprana dwukrotnie strzępi się na małe kawałki, robi się śliska.


  Od jakiegoś czasu pojawiły się też karteczki do prania białego, działają na zasadzie odplamiacza, jeszcze ich nie używałam, ale mam zamiar zakupić.
Powracając do ceny specyfiku nie twierdzę, że w Polsce nie ma tańszych, ale myślę, że cena na pewno zaczyna się od 10 zł. Nie chciało mi się chodzić i szukać, bo cena 18 zł za 5 karteczek już mnie zniechęciła.
Możliwe, że w innym sklepie można znaleźć taniej albo drożej, kto wie.

  Karteczki świetnie sprawdzają się też do prania dziecięcych ubranek, przecież taka mama ma wiele ubranek jednego dnia do uprania, różnego koloru i materiału. Wiem, bo koleżanka sprawdzała karteczki i zdały egzamin, nawet zabrudzenia po jedzeniu i mleku znikły.

   Jeśli miałabym być wybredna, to cena 1 euro za 5 karteczek jest duża, bo w Anglii 20 karteczek kosztuje 1 funt, więc bardziej się opłaca. Tylko nie każdy ma możliwość kupić sobie karteczki w Belgii czy Anglii.

  Dla porównania karteczki angielskie są większe, cieńsze i miękkie, karteczki belgijskie są małe, grube i sztywne. Nie wiem gdzie logika, ale karteczek z Anglii jeszcze nie próbowałam, dopiero wczoraj przyjechały.
Karteczki są ratunkiem przed zafarbowaniem ubrań, ale jeśli nie macie możliwości zakupić, bo i tak może być, to są inne sposoby na zafarbowane ubrania.

  Zafarbowane ubrania możesz od farbować na kilka sposobów:


  1. Proszek do pieczenia - pranie z proszkiem do pieczenia w średniej temperaturze, kolory odbarwiają, ale niestety nie są takie jak przed zafarbowaniem (UWAGA! nie pierz w wysokiej temperaturze, bo ubrania się skurczą i nie będą się nadawały do noszenia)
  2. 24 godziny Vaniushu - zostaw ubrania namoczone w detergencie na 24 godziny, efekt zadowalający.
  3. Oddaj do pralni - podobno mają świetne sposoby na zafarbowane ubrania - dość drogi zabieg.
Jednak jeśli chcesz zaoszczędzić sobie chodzenia po pralniach, moczenia cały dzień w misce i praniu w proszku - kup karteczki zapobiegające zafarbowaniu.

Wyczytałam na forach, że karteczki/chusteczki/szmatki - dostaniesz w sieci sklepów Rossmann, Tesco,


  Pokaże Wam jak wyglądają, byście mogli zobaczyć czym się różnią.


Karteczki



Opakowania


Materiał


Materiał


Do następnego wpisu !

Dziękuję za tyle miłych słów na Facebooku, komentarze na razie się nie pojawiają. Ale ewidentnie ktoś zazdrości.